Sejmowy kołowrotek – czyli jak to się kręci.

Obserwując działania naszej „elity” politycznej można śmiało wyciągnąć wnioski iż nasz władza ustawodawcza (Sejm) zajmuje się produkcją przepisów dla przepisów. Byłyby to puste słowa gdyby nie fakt poparty statystykami przedstawionymi poniżej z których ewidentnie wynika iż posłowie pracują coraz mniej i z coraz gorszą jakością. Co do jakości nigdy nie było dobrze ale w końców wypowiedzi na temat przejazdów samochodami prywatnymi pokazują skalę bezczelności i podejścia do tematu – w końcu nie zrobiliśmy nic niezgodnego z przepisami.
Jakość uchwalonych w ostatnim roku 200 ustaw pozostawia wiele do życzenie ale co jest tego powodem otóż brakuje pracy na bardzo wstępnym etapie, przy tworzeniu założeń do ustawy.
Omijanie przepisów i procedur przy tworzeniu ustaw stało się w ostatnim czasie nagminne i podlega bardzo prostemu mechanizmowi: teoretycznie wszystkie projekty wychodzące z resortów i rządu powinny zawierać tzw. OSR, czyli ocenę skutków regulacji. Niestety, projekty wnoszone przez posłów takiego opracowania zawierać nie muszą. – Zdarzają się więc przypadki, że zamiast przygotować projekt w odpowiednim resorcie, zgłasza go grupa posłów koalicji, bo tak jest szybciej
Niestety skutkiem tego jest przedstawiona w poniższej statystyce ilość poprawek zgłoszonych przez Senat.
Niestety nie jest to jedyne niestety które pojawia się w myślach niestety sami na to pozwalamy naszą ignorancją i brakiem zainteresowania życiem politycznym oraz działaniami Panów z Wiejskiej z których nie są rozliczani – miejmy nadzieję do czasu i to jak najszybszego.
Napawa nadzieją fakt iż kilka lat temu społeczeństwo w tym szczególnie ludzie młodzi potrafili wziąć sprawy w swoje ręce i powiedzieć „NIE DLA ACTA” co przyniosło bardzo pozytywny efekt w formie wywarcia nacisku na Naszym i innych Rządach krajów UE.

sejm w liczbach

Share

M.Szczurek chytry lisek

Trudno nie zgodzić się z tym że coś jest nie tak w myśl powiedzenia byłego prezydenta USA R.Regana  cyt(z pamięci).: …”jeśli coś działa należy to opodatkować jeśli działa nadal należy jeszcze bardziej opodatkować, jeśli przestaje działać należny dotować”… wygląda na to że polskie bary mleczne weszły na wyższy poziom egzystencji podatkowej i powinny być tak przyciskane aby same oddały dotacje które otrzymują w związku z prowadzoną działalnością.

Nawiasem mówiąc kilka lat temu sam z małżonką odwiedziłem takowy w Krakowie przy jednej z bocznych uliczek rynku nie mniej jednak po wejściu w życie nowych przepisów będę miał poważne wątpliwości czy zupa mleczna lub jaka kolwiek inna potrawa z woda będzie zawierała wodę czy wodę w proszku lub może produkt wodo podobny.

Poniżej tylko cześć artykułu wg którego okazuje się że nasi urzędnicy w MF aspirują do tytułu MasterChef Polska

 

Bary mleczne tylko z solą. Jak minister Szczurek szykuje rewolucję w polskiej kuchni

Bary mleczne tylko z solą. Jak minister Szczurek szykuje rewolucję w polskiej kuchni

fot: WP.PL/Michał Mandziak

Ministerstwo Finansów szykuje kulinarną rewolucję. Chce zmusić bary mleczne, by gotowały bez przypraw, a może nawet bez wody. Kucharze dotowane posiłki będą mogli doprawić co najwyżej solą – dowiedział się Biztok.pl.

– Dotacja może być udzielona na posiłki sporządzone wyłącznie z surowców, o których mowa w par. 2. pkt  2 – jedno zdanie, a wywraca kuchnię, nie tylko polską, do góry nogami.

Ów paragraf zawiera bowiem spis podstawowych produktów spożywczych, z których od 1 stycznia 2015 roku – według pomysłu Ministerstwa Finansów – gotować mają bary mleczne. Dodanie czegokolwiek spoza listy oznacza, że bar nie dostaje dotacji, a więc traci pieniądze.

Wychodzi na to, że urzędnicy muszą lubić dania jarskie oraz słabo przyprawione. W załączniku do rozporządzenia z przypraw jest tylko sól. Brak np. kminku, cynamonu, ziela angielskiego czy papryki sprawia, że kucharze barów stają przed nie lada wyzwaniem. Teoretycznie nie można dodać nawet pieprzu. Bo choć taki składnik jest na ministerialnej liście, to w postaci pieprzu świeżego. A ten w naszym kraju jest praktycznie niedostępny. Tradycyjnego mielonego pieprzu niestety brak.

– Sól to tak naprawdę nie przyprawa, a tylko proteza wzmacniająca smak. Bez pieprzu, też można sobie w kuchni poradzić, ale brak jakichkolwiek innych ziołowych przypraw to jest katastrofa. Bez tego nie da się gotować. Nie ma kuchni bez przypraw. To one przecież decydują o charakterze potraw – mówi nam Karol Okrasa, znany kucharz i prowadzący program „Okrasa łamie przepisy”.

To jednak nie koniec kulinarnej rewolucji. W Ministerstwie Finansów zarządzono bowiem, że bary mleczne będą musiały zupełnie zmienić swoje menu i gotować bez wody. Tego składnika nie ma na liście dotowanej, więc formalnie nie warto go w kuchni baru używać, bo poniesione na wodę koszty nie będą refinansowane. Same bary zwracały na to uwagę już w listopadzie.

Gotowanie bez wody to już absolutny absurd. Nie ma potrawy, do której by się jej nie używało. No może poza zupą mleczną z płatkami. Przecież nawet mięso czy sałatę trzeba umyć. Czy woda na umytej roszponce to będzie składnik potrawy? – zastanawia się Karol Okrasa.

Spytane przez Biztok.pl Ministerstwo Finansów do kwestii przypraw nie odnosi się w ogóle. Bardziej elastyczne jest w sprawie wody.

– Woda nigdy nie była produktem dotowanym, jednak w razie pojawienia się wątpliwości dotyczących jej braku w wykazie surowców i w związku z tym możliwości uzyskania dotacji do posiłków ją zawierających, Minister Finansów wyda interpretację ogólną – odpowiada Biztok.pl Wiesława Dróżdż, rzecznik resortu.

Dodaje ona, że celem nowelizacji jest jedynie doprecyzowanie przepisów i wyeliminowanie oczywistych pomyłek. I rzeczywiście w projekcie pojawia się np.  pomysł skreślenia z listy ryżu. Dotąd  był tam wpisany dwukrotnie.

Jednak błędów jest tam znacznie więcej. Obok wspomnianego już pieprzu świeżego, wątpliwości budzi też pietruszka. W kuchni stosuje się bowiem jej nać oraz korzeń. Część izb skarbowych uznaje, że dofinansowanie należy się tylko do części podziemnej. Dodanie naci pietruszki oznacza brak pieniędzy do danej potrawy.

Urzędnicy wydają też sprzeczne interpretacje i nie mogą się zdecydować czy kukurydza to warzywo czy jednak zboże. A od tego zależy, czy można dostać dofinansowanie czy nie.

Problemem jest też cukier wanilinowy. Bary mleczne wielokrotnie zwracały uwagę, że na liście dotowanych produktów jest cukier waniliowy. A ten jest dużo droższy od swojego syntetycznego zamiennika (uzyskiwanego w wyniku zmieszania cukru z waniliną lub z etylowaniliną). Urzędnicy uznali jednak, że nie ma tu co oszczędzać pieniędzy. I lepiej dać klientom barów (zwykle uboższym niż klienci restauracji) kilkunastokrotnie droższy prawdziwy cukier waniliowy.

Wojciech Brzeski, właściciel baru mlecznego Perełka z Gdańska, którego historię opisywaliśmy na łamach finanse.wp.pl na pomyśle nowego rozporządzenia nie zostawia suchej nitki.

Dla mnie to jest koniec barów mlecznych. Według nowych zasad po prostu nie da się funkcjonować – mówi kucharz.

Twierdzi, że może się nawet uprzeć i gotować bez przypraw i wody. Dużo większym problemem jest dla niego pomysł, aby bary mleczne biły się o pieniądze. Wygrać ma ten, który pierwszy przybiegnie po dotację.

Ministerialny projekt rozporządzenia zakładał bowiem, że gdy zacznie brakować środków na dofinansowanie, to dyrektor danej izby skarbowej ma wypłacić je tylko tym, którzy pierwsi złożyli dokumenty. Problem w tym, że bary mleczne najpierw sprzedają produkty z niską marżą, a dopiero później starają się o pieniądze. Może się więc okazać, że bary będą sprzedawać poniżej swoich kosztów.

– Celem nowelizacji z 9 grudnia br.  było jedynie doprecyzowanie przepisów. W ostatniej nowelizacji rozporządzenia zrezygnowano z wprowadzenia zmiany  trybu udzielania dotacji do posiłków sprzedawanych w barach mlecznych – napisała do nas w mailu Wiesława Dróżdż.

Czy to pytania od Biztok.pl skłoniły MF do rezygnacji z zasady „kto pierwszy ten lepszy”? Nie chcemy rozsądzać. Pytania w sprawie barów mlecznych Biztok.pl wysłał właśnie 9 grudnia. Ale według wpisanej ręcznie daty na najnowszym projekcie figuruje 8 grudnia. Dodatkowo, jako termin podpisu przez ministra dano dopisek: „pilne”, argumentując, że termin wejścia w życie rozporządzenia to 1 stycznia 2015 roku.

To jednak nie koniec wątpliwości związanych z projektem. W wersji dla ministra znajduje się informacja o tym, że Rządowe Centrum Legislacji zasugerowało jedynie „zmiany redakcyjne”. Tymczasem to właśnie RCL w notatce z 1 grudnia pisze, że zmiana dotycząca sposobu rozliczania dotacji budzi wątpliwości natury prawnej, bo może naruszać zasady równoprawności i zaufania obywateli do państwa.

Choć pierwszy projekt rozporządzenia pojawił się 21 listopada, to szybko odpowiedziały na nie same bary mleczne, głównie te skupione wokół licznych spółdzielni Społem. Wszystkie krytykują pomysły. Zwracają uwagę na brak przypraw czy wody na liście składników. Piszą o problemach z ewidencjonowaniem dotowanych produktów i braku rozwiązań rzeczywistych kłopotów.

Żadnych ich uwag nie uwzględniono jednak w dokumencie przedłożonym do podpisu Mateuszowi Szczurkowi. Oczywiście nie ma tam też najmniejszej informacji o zgłoszonych przez bary problemach z rozporządzeniem.

Przypomnijmy, że ich kłopoty zaczęły się około półtora roku temu. To wtedy utarte przez kilkanaście lat schematy rozliczeń zaczęły kwestionować – nie do końca wiadomo dlaczego – izby skarbowe. I nakazały barom zwracanie dotacji, za ostatnie lata, mimo że były one wcześniej zatwierdzone przez urzędników.

Wiele barów w 2014 przestało więc starać się o dotację. Dlatego część w pismach do MF pisze, że prowadzący je przedsiębiorcy „realizują cele pomocy społecznej faktycznie finansując je z własnych środków”. Inni dodają, że nowe przepisy to kontynuacja zmniejszania nakładów na bary mleczne.

– Bary mleczne mogą dziś istnieć tylko dlatego, że mają preferencje w wynajmowaniu lokali od miast. Płacą dużo niższy czynsz. Jeśli przestaną starać się o dotację, to samorządy mogą zacząć rozwiązywać z nimi umowy – mówi Biztok.pl dr Kalina Kunowska, radca prawny zajmujący się kilkoma barami mlecznym z Trójmiasta.

Jak dodaje, ma klientów którzy już teraz boją się wypowiedzenia najmu. Także Aleksandar Ćirlić, z najsłynniejszego warszawskiego baru mlecznego Prasowy, przyznaje, że nowe rozporządzenie może oznaczać spore kłopoty.

– Bary mleczne to coś więcej niż spadek po PRL. W większości spotkać można tam polską kuchnię domową na bardzo wysokim poziomie. Nie powinniśmy pozwolić na ich likwidację – apeluje Karol Okrasa.

Rocznie na bary mleczne w budżecie państwa rezerwuje się kwotę 20 mln zł. Wiesława Dróżdż uspokaja, że jej resort nie chce likwidacji barów. Dodaje, że MF „dostrzega konieczność zmiany systemowej zasad przyznawania dotacji do barów mlecznych”. Nie podaje jednak kiedy takie zmiany mają wejść w życie. Ile „mleczaków” nowego prawa doczeka?

 

całość dostępna pod linkiem:

 

http://www.biztok.pl/gospodarka/jak-minister-szczurek-kucharzem-zostaje_a19362

Share

6 linków, które pokażą, ile Google naprawdę o tobie wie

Google patrzy

Google patrzy (Fot. Pixabay)

Stale słyszymy o tym, że Google śledzi nasze działania na wiele sposobów. Zapisywane jest nie tylko to, co robimy w sieci, ale też aktywność w świecie fizycznym. Dzięki tym linkom możesz sprawdzić, jakie informacje na twój temat zostały zgromadzone oraz – jeśli zechcesz – usunąć je.

 

Gdzie byłeś?Fot. Google

Sprawdź, gdzie byłeś

https://maps.google.com/locationhistory

Jeśli korzystasz z telefonu z Androidem i nie zmieniałeś ustawień dotyczących lokalizacji, to znajdziesz tu dużo danych. Może niektórymi nie chciałbyś się dzielić.

 

 

Kim jesteś?Fot. Google

 

Sprawdź, kim jesteś (dla Google’a)

https://www.google.com/ads/preferences/

Choć to tylko ustawienia dotyczące reklam, zobaczysz jak jesteś przez Google’a opisywany. Oczywiście wszystko po to, by dostarczać jeszcze lepsze reklamy.

 

 

Czego szukałeś?Fot. Google

 

Sprawdź, czego szukałeś

https://history.google.com

Te dane firma uznała za wyjątkowo ważne – będziesz musiał się dodatkowo zalogować. Znajdziesz tu całą historię swojego wyszukiwania w Google.

 

 

Czego używałeś?Fot. Google

 

Sprawdź, czego i gdzie używałeś

https://security.google.com/settings/security/activity

Serio logowałeś się dziś do swojego konta Google z peceta w Manili? Lepiej sprawdź, jakie urządzenia korzystały w ciągu ostatnich 28 dni z twojego konta.

 

 

Sprawdź aplikacjeFot. Google

 

Sprawdź, co zagląda na twoje konto

https://security.google.com/settings/security/permissions

Pamiętasz te śmieszna grę, której dałeś dostęp do konta 4 lata temu? Ona wciąż może pobierać twoje dane. Lepiej coś z tym zrób.

 

 

Na wynosFot. Google

 

Na wynos poproszę

https://www.google.com/settings/takeout

Możesz zebrać wszystko, co masz w Google’u i ściągnąć to na dysk w jednej paczce. Kto wie, kiedy to się przyda

 

[żródło]

Share

Takie rzeczy tylko w Polsce – przemyslenie tematu pozostawiamy wszystkim czytelnikom

ZUS po raz kolejny wydał 150 milionów zł na… nagrody dla swoich urzędników

 

05/11/2014

zus

W wyniku kontroli zwolnień lekarskich, ZUS odebrał Polakom zasiłki chorobowe na łączną kwotę 150 mln zł. Dokładnie tę samą kwotę ZUS przeznaczył na… nagrody dla swoich urzędników.

Kontrola zwolnień lekarskich przez ZUS jest, jak co roku, przedstawiana przez tę instytucję jako spektakularny sukces. Każdego roku przedstawiciele ZUS chwalą się zawrotnymi kwotami świadczeń, jakie znów udało się odebrać Polakom ubezpieczonym w ZUS. I rzeczywiście, z roku na rok, systematycznie wzrasta sumaryczna kwota zasiłków jakie zostały odebrane ubezpieczonym:

 Rok

Kwota świadczeń odebranych przez ZUS

          2011 150 mln zł
          2012 175  mln zł
          2013 212 mln zł

Kwoty odebranych świadczeń przedstawiane są jako „oszczędności”, czyli kwoty, które w wyniku przeprowadzonych kontroli, udało się urzędnikom zaoszczędzić. Co dalej dzieje się z tymi „oszczędnościami”?

Okazuje się, iż każdego roku ZUS nagradza swoich pracowników dodatkami pieniężnymi w postaci nagród i premii. Analizując kwoty przeznaczane na wypłatę tych nagród, możemy dojść do zdumiewającego wniosku. Otóż wysokość nagród i premii wypłacanych urzędnikom ZUS niemal dokładnie pokrywa się z kwotami zasiłków odebranych Polakom przez tychże urzędników.

W zeszłym roku informowaliśmy o tym, iż w 2012 roku ZUS przeznaczył na nagrody dla swoich pracowników aż 212 mln zł. W 2013 roku ZUS nie był już tak hojny, jednak łączna kwota nagród wciąż opiewa na zawrotną sumę 150 mln zł. Jak więc łatwo zauważyć są to kwoty pokrywające się z wysokością „oszczędności” dokonanych w wyniku kontroli zwolnień lekarskich.

I jak tu nie nazwać ZUS-u biurokratycznym perpetuum mobile? Okazuje się bowiem, że ZUS przeprowadza kontrole po to, by osiągnąć „oszczędności”. Oszczędności są zaś po to, by w całości przeznaczyć je na premie za wzorowo przeprowadzone kontrole. Dzięki temu urzędnicy będą jeszcze bardziej efektywni i lepiej zmotywowani do następnych kontroli. Dzięki temu zaś w kolejnym roku odbiorą zasiłki jeszcze większej ilości osób, a to umożliwi ZUS-owi ponowną wypłatę gigantycznych premii… Wygląda to więc tak, jakby zaspokajanie potrzeb finansowych urzędników było celem istnienia tej instytucji. Celem samym w sobie.

Równie ciekawe jak sama kwota zwolnień, jest uzasadnienie konieczności ich wypłaty. Otóż premie otrzymali wszyscy urzędnicy ZUS, tj. 46523 osoby pracujące w tej instytucji. Łączna kwota premii wyniosła 149 060 305 zł. To daje średnio ponad 3200 zł premii na jednego pracownika. Warto przy tym zauważyć, iż sami tylko dyrektorzy oddziałów ZUS (jest ich 43) otrzymali premie w wysokości aż 762 tys. zł. Średnio więc każdy z nich otrzymał po 17720 zł w formie samej tylko extra-nagrody.

Ale dlaczego nagrody otrzymali wszyscy? Rację będzie miał ten, kto zauważy, że nagrody i premie w prywatnej firmie są formą wyróżnienia i wypłacane są pracownikom wyjątkowo efektywnym, którzy zasłużyli na dodatkowe wynagrodzenie poprzez swój ponadprzeciętny wkład w rozwój firmy. W ZUS-ie natomiast premie otrzymują wszyscy. ZUS jednak nie jest ani firmą, ani tym bardziej prywatną. Status przodownika pracy należy się więc każdemu.

Share